All
I want for Christmas is you 6
Marcy w milczeniu stanęła w kolejce do bufetu z pustą
tacą w dłoniach. Maksymalnie dopasowane rurki opinały jej chude nogi, marynarka
oversize ukrywała brak talii; tylko czerwony nos burzył harmonię. Bez
zastanowienia wzięła z lady paellę z grzybów i puszkę dietetycznej coli. Nie
znosiła stołówkowego jedzenia, ale nie miała też wystarczająco dużo czasu na
lunch, by jadać na mieście. Zapłaciwszy oddaliła się w głąb sali, szukając
wzrokiem Candace. Znalazła ją przy stoliku w rzędzie przy oknie.
- Cześć,
złotko – Blondynka ucałowała trzy razy powietrze wokół policzków Cornwall i z
powrotem opadła na twarde krzesło. – Jestem padnięta. Jeszcze nie wytrzeźwiałam
po sylwku. Zapamiętaj, żeby nigdy nie mieszać skrętów z wódką, co najwyżej
dżin, lecz i to w przyzwoitej ilości. Głowa nadal mi pęka, no ale jak ty się
czujesz? Jak się bili było naprawdę gorąco, co?
Ruda założyła zabłąkane pasmo włosów za ucho i
spojrzała na przyjaciółkę. Blondynka z nieskazitelną fryzurą i w krótkiej
kanarkowej sukience nie wyglądała na stan, o jakim mówiła, że się znajduje. Na
jej opalonej twarzy nie było cienia skutków kaca czy braku snu. Nawet
paznokcie, których wiśniowy odcień kontrastował z błękitem butelki mineralnej,
wyglądały jakby wyszła wprost od manikiurzystki.
Dziewczyna mruknęła w odpowiedzi. Bez wymieniania
imion wiedziała o kim mówi Gingerton.
- Podziękowałaś
Toby’emu, że tak ładnie sprał kuzyna?
- Tak,
pocałowałam go – odparła, grzebiąc widelcem w ryżu.
Nie musiała podnosić wzroku, żeby zobaczyć triumfujące
spojrzenie przyjaciółki.
- Dzięki
Bogu, nareszcie coś zrobiłaś. Żałuję tylko, że dopiero kiedy moja podłoga w
salonie ucierpiała. Nie wyobrażasz sobie, jak to twoje ciągłe wzdychanie robiło
się już koszmarnie nudne. Pocałowałaś i...? Z jakim skutkiem?
Marcy odłożyła widelec i na powrót zamknęła opakowanie
z potrawą. Przestała udawać, że jest głodna. Wystarczy jej jabłko, które wzięła
wybiegając rankiem z domu i cola.
- Uznał,
że się spiłam i wtedy wyszłam.
Candace ściągnęła zniecierpliwiona brwi.
- I
koniec? Marcy, jesteśmy z powrotem w punkcie wyjścia – podniosła listek sałaty
ze swojej sałatki greckiej i włożyła go do ust, żując dokładnie. Kęs
natychmiast popiła wodą.
- Pewnie
zdążyłaś go już przeprosić – stwierdziła, nabijając na widelec pomidora.
- Nie
rozmawiałam z nim od sylwestra.
Cornwall powędrowała wzrokiem za spojrzeniem
przyjaciółki, która nagle odwróciła głowę i zmrużyła oczy wypatrując kogoś w
drugim końcu stołówki. Wiedziała kogo szuka. Toby rozmawiał wyluzowany razem z
grupką kumpli, co chwila wybuchając śmiechem tłumionym przez rozmowy innych i
szuranie odsuwanych krzeseł. Najwyraźniej świetnie się bawił.
- Nie
wygląda na specjalnie zajętego, więc masz szansę teraz – usłyszała Marcy głos
blondynki, wzywający ją do rzeczywistości. Niechętnie spojrzała na upiększoną
podkładem Lancome twarz Candace.
- Z
tym że nie wiem czy chcę z nim rozmawiać – odparła niepewnie.
Niechętnie
przyznawała się przed kimś, nawet przed najlepszą przyjaciółką do swojej
bezradności. A teraz właśnie tak się czuła. Nie miała pojęcia co robić dalej.
Przeprosić
go? Nie, nie miała powodu.
Zakończyć
przyjaźń? Nie była aż tak głupia, by samą siebie skazywać na jeszcze większe
ciepienie.
Gingerton
natomiast wydawała się być pewna swoich racji, pewna przyszłych czynów
przyjaciółki..
- Nie
poznaję cię, Marcy, ale znam cię zbyt długo, by sądzić, że wytrzymasz –
powiedziała, gniotąc w dłoni zużytą papierową serwetkę z monogramem szkoły. –
Ty nie możesz bez niego żyć.
- Dzięki
za pomoc, Candace.
Shawn może i zostawił w Princeton wszystkich swoich
kumpli, ale ich młodsze rodzeństwo zostało w Waszyngtonie. Dzwoniąc do kogo
trzeba, niskim ochrypłym głosem powtarzając swoje imię i nazwisko, odnawiał
znajomości z młodszymi siostrami kolegów. Obiecał kilku małolatom randkę, parę
zaprosił do kampusu na fikcyjną imprezę, ale dowiedział się tego, czego chciał.
Marcy i Toby nie odzywali się do siebie.
Nie byłby sobą nie wykorzystując takiej okazji.
Kiedy zapukał do jej drzwi, otworzyła mu po paru
krótkich dzwonkach. Chociaż miała na sobie rozciągnięte spodnie od dresu oraz
dopasowany top na ramiączkach, on był gotów ją z miejsca zjeść. Luźny kucyk i
kilka niesfornych pasm opadających na twarz dodawały jej seksapilu w jego
oczach. Taka naturalna i niewinna intensywnie działała na jego wyobraźnię.
Zaskoczona otworzyła szerzej oczy i lekko rozwarła
usta. Nie wyrażała ani odrobiny zakłopotania strojem, w jakim ją zastał.
- Co tu robisz? – wypaliła, nie siląc się, by
zabrzmiało to kulturalnie.
Shawn uśmiechnął się stojąc z rękami w kieszeniach
spodni.
- Przyszedłem
odwiedzić koleżankę – powiedział patrząc z góry jak wsuwa nogi w kapcie i
wychodzi na schody.
Wolała marznąć niż wpuścić go do środka?
Musiał się bardziej postarać.
- Nie
zapraszałam cię, więc wybacz, ale jestem zajęta – odparła wymawiając wyraźnie
każde słowo.
Dłoni nie spuszczała z klamki zamkniętych drzwi. Jej
szare oczy jarzyły się intensywniej niż normalnie.
- Czym?
– zapytał.
Z rozbawieniem obserwował jak Marcy przygryza z nerwów
dolną wargę, usiłując znaleźć wiarygodną wymówkę. Nie zauważył, kiedy jego
cichy śmiech zmienił się w głośny. Zorientował się dopiero kiedy gwałtownie
podniosła głowę i rzuciła mu rozognione spojrzenie.
- Co
tak cię bawi? – wysyczała. – Pośmiać się możesz w domu włączając sobie
Simpsonów, nie musisz od razu nachodzić ludzi i zawracać im głowy. Nie mam
zamiaru cię wpuszczać do środka, jasne?
Cholera, jaka gorąca.
Shawn automatycznie podniósł ręce w wyćwiczonym
niewinnym geście i usunął z twarzy uśmiech supermacho.
- Okay,
okay – przytaknął, przechodząc do ofensywy. - Pomyślałem tylko, że
teraz, kiedy pokłóciłaś się z Tobym, chciałabyś z kimś porozmawiać.
Usatysfakcjonowany obserwował jak powoli wściekłość na
twarzy Marcy ustępuje zaskoczeniu, potem niezdecydowaniu. Zauważył jak zastyga
zamyślona, a potem rozluźnia uścisk na klamce.
- Rozmawiałeś
z nim?
Kiwnął głową.
Nie skłamał, tylko trochę nagiął fakty.
Uniknął pytań ‘skąd wiesz?’ i ‘od kogo?’. A póki Marcy nie rozmawiała z Tobym,
nie groziło mu zdemaskowanie.
Uśmiechnął się, kiedy dziewczyna bez słowa
weszła do domu zostawiając uchylone drzwi, by udał się za nią. Wszedł
rozpinając zamek swojej kurtki. Z kieszeni wyjął dwie butelki piwa i podążył za
nią do kuchni.